Error
  • The template for this display is not available. Please contact a Site administrator.

Jak Zergling Zerguś pomógł Królowej Ostrzy

Był piękny wiosenny dzień. Zerguś odpoczywał właśnie na planecie Haar, gdzie postanowił ogrzać się w cieniu wulkanów i odpocząć nad płynącą lawą po pobycie na lodowatej planecie Jukki. Właśnie zabierał się do zjedzenia podwieczorku, czyli oczywiście serka, kiedy zobaczył siedzącą na skale, nad brzegiem oceanu lawy Królową Ostrzy. Królowa nie widziała go. Siedziała z opuszczoną głową i wyjątkowo nie wyglądała na waleczną i dumną, tylko na samotną i smutną. Zerguś żując serek zastanawiał się co jest przyczyną takiego stanu władczyni.  Czy przegrała jakąś bitwę? Czy ktoś ją zasmucił? Czy ma jakiś problem?

Zerguś zjadł swój serek i stwierdził, że nie może iść tak po prostu na drzemkę, bo martwi go zachowanie Królowej Ostrzy. Bał się jej co prawda trochę, bo była surowa i wymagająca i taka wysoka i poważna. Ale przypomniał sobie też, że była sprawiedliwa, odważna i nie wahała się  zaryzykować swojego życia  by ocalić swoich poddanych, zresztą zawsze bardzo o nich dbała. Zdobył się zatem na odwagę i cichutko zbliżył do królowej. Już był o krok od niej, gdy nagle królowa błyskawicznie odwróciła się i wbiła wielkie ostrze tuż przed nim!

- Kim jesteś i dlaczego ośmielasz się mi przeszkadzać?! - krzyknęła.

- Jestem Zergling Zerguś, wasza przerażająca mość - zawołał Zerguś dygocząc lekko ze strachu - Chciałem spytać tylko waszą wściekłość czemu jest pani smutna.

- A czemu cię to interesuje mały Zerglingu? - spytała już spokojnie królowa, jednocześnie chowając ostrze i siadając ponownie na skale.

- Bo jesteś naszą władczynią i jesteś dobra, i sprawiedliwa. Choć nieco przerażająca - wyszeptał Zerguś.

- Przerażająca?! A to ci ciekawostka roześmiała się gorzko królowa i chyba zaszlochała.

Zerguś ździwiony i zaniepokojony podszedł bliżej władczyni. 

- Czy mogę jakoś ci pomóc, wasza smutność? - spytał cichutko.

- Taki maluch jak ty? Wątpię! - powiedziała królowa, ale przesunęła się na skale, robiąc miejsce dla Zergusia i gestem nakazując mu by usiadł. Zerguś troskę zawstydzony i speszony zbliżył się i usiadł obok królowej, starając się by jej nie dotknąć - jakżeby śmiał on, mały Zergling - dotykać władczynię tylu planet.

Siedzieli tak chwilę w milczeniu i wreszcie Zerguś zdecydował się zapytać:

- Wasza smutkość, a może jednak mogę w czymś pomóc? Probka mówi, że czasem wystarczy się wygadać, jeśli ma się jakiś problem. I wtedy często rozwiązanie samo się pojawia w głowie. I lżej jest oddychać i myśleć, i dobrze mieć świadomość, że kogoś nasze kłopoty interesują. A ja nie jestem paplą, jak mi ktoś coś powie, to trzymam to w tajemnicy.

- Może masz rację Zergusiu - powiedziała w zadumie królowa. Pomilczała jeszcze chwilę a potem zaczęła Opowiadać.

Podbiłam wiele planet i z zarządzaniem żadną nie miałam problemu. Sam wiesz Zergusiu, że na moich planetach panuje spokój, porządek i nikomu niczego tam nie brakuje. Zerguś pokiwał głową.  Ale podbiłam ostatnio planetę Kii. Nawet nie miałam na to ochoty, ale słyszałam, że źle się tam dzieje. Kijańczycy umierają z głodu, nie ma dobrego władcy, a mogliby być tacy szczęśliwi na swojej pięknej planecie! Zergusiu wiesz, że tam wszystko jest z pianek w tęczowych kolorach? A w rzekach płynie nie lawa, nie woda, nie mleko, tylko płynna czekolada! Zerguś otworzył szeroko oczy z niedowierzaniem i zaciekawieniem "CZEKOLADA!" pomyślał. Jest tam tak słodko... - kontynuowała królowa: podbiłam, więc z łatwością tę krainę, a Kijańczycy od razu zgodzili się na moje rządy. Ale nic nie ułożyło się tak, jak planowałam. Zawsze ostro traktuję podbitą planetę. Muszę przecież ich nauczyć moich zasad. Zdarza się, że muszę bardzo  surowo karać nowych poddanych. Kijańczycy byli bardzo nieposłuszni. Nie chcieli mnie słuchać, nie trzymali się zasad, dzięki którym na ich planecia miał zapanować porządek i dobrobyt. Zaczęli się buntować. Więc karałam ich bardzo, bardzo surowo. Kazałam wybudowąć więzienie z pianek i tam ich zamykałam. Do tego dostawali masę innych kar. I znienawidzili mnie. Skarżyli się na moje zarządzanie planetą, złościli się i bali się mnie. Nie chciałam tego rozumiesz Zergusiu? Zerguś znowu pokiwał głową. Postanowiłam się zmienić. Zmieniłam też zasady na planecie Kii, a właściwie wszystkie usunęłam. Nie było już żadnych kar, zburzono i zjedzono piankowe więzienie, a ja starałam się zrobić wszystko żeby Kijańczycy byli zadowoleni. Ale i to się nie sprawdziło. Teraz nikt mnie nie szanuje, nie słucha, planeta z powodu braku zasad przestała już zupełnie działać. Jest bałagan, Kijańczycy się skarżą są znowu głodni i niezadowoleni. Nie wiem co robić Zergusiu. Nigdy do tej pory nie miałam takiego problemu.

Królowa Ostrzy westchnęła głęboko i zamyśliła się.

- Może przesadziłaś, o wasza przesadzająca mość - powiedział Zerguś.

- Coś ty powiedział?! - krzyknęła władczyni.

- Że trochę przesadziłaś. Dwa razy! - powiedział śmiało mały Zergling, nieco tylko drżąc ze strachu.

- Co ty nie powiesz - królowa wydawała się zirytowana - Z czym niby przesadziłam i  jaką masz dla mnie radę w takim razie?

- Przesadziłaś królowo po pierwsze, bo byłaś zbyt surowa, a potem drugi raz bo byłaś zbyt pobłażliwa. Ważne żeby były zasady, a za ich łamanie stałe kary. Nie za słabe nie za mocne. Takie, żeby jeden Kijańczyk nie kradł drugiemu pianek, by nie robił drugiemu krzywdy, ale w razie gdy coś złego zrobi - kara była tak mocna jak jego przewinienie. Nie za słaba i nie za mocna. To tak jak z gorącą czekoladą: jeśli będzie za gorąca lub za słodka - będzie okropna, ale zimna i bez cukru też będzie paskudna. Musi być w sam raz: gorąca - ale nie parząca, słodka - ale nie za słodka. Czy wasza przesadzająca mość wie o czym mówię?

- Wiem Zerglingu! I o dziwo mówisz całkiem rozsądnie. Hmm... Muszę to przemyśleć! 

To powiedziawszy Królowa Ostrzy machnęła ręką i przed Zergusiem pojawił się wielki kawał serka. A potem nagle zniknęła.

 

Minęło kilka ziemskich miesięcy.

Zerguś właśnie leżał sobie na poobiedniej przerwie, marząc o czymś pysznym na deser, gdy podleciał do niego wielki Oversir. Zrzucił mu jakąś przesyłkę i odleciał. Zerguś czym prędzej zerwał się na łapki i podbiegł do przesyłki, która sama unosiła się w powietrzu.  Miałą kształt dysku, a na górze znajdował się zielony przycisk. Zerguś nacisnął przycisk i wtedy jego oczom pojawiła się postać Królowej Ostrzy. To był hologram.

Witaj Zergusiu! - powiedziała władczyni - Chciałam ci podziękować za tamtą naszą rozmowę. Rzeczywiście lepiej się po niej poczułam i w dodatku dałeś mi niezłą radę. Dzięki tobie, na planecie Kii zapanował spokój i dobrobyt. Kijańczycy znają zasady i stosują się do nich. Teraz jest tam porządek, nikt nie jest głodny i wszyscy żyją w zgodzie. A dodatkowo uważają mnie za doskonałą władczynię. Dziękuję ci Zergusiu!"

- Ach, nie ma za co, wasza doskonałość - wyszeptał zdumiony Zergling i w tym momencie hologram zniknął. Dysk zaświecił się i otworzył! Ze świecącego zielonym światłem wnętrza wysunęła się piękna, wielka filiżanka pełna jakiegoś ciemnego płynu. Zerguś natychmiast spróbowął go. Tak! Miał rację! To była gorąca czekolada! I to idealna: odpowiednio gorąca i słodka, po prostu pyszna! To było doskonałe podziękowanie i doskonała czekolada! W sam raz na deserek...

Rozterki Zergusia

Tej nocy, która na planecie QWQW trwała 56 ziemskich godzin, Zerguś spał wyjątkowo smacznie. Obudził się we wspaniałym humorze. Dookoła było cicho i spokojnie. Rozprostował skrzydełka i rozpoczął poranne ćwiczenia. Najpierw 10 razy potrzepał skrzydłkami tak szybko jak tylko potrafił, a potem przez 5 minut biegał w kółko wokół wielkiego pomarańcozwego głazu. Na koniec opadł zmęczony na dziwną niebieską trawę, która w dotyku przypominała bardziej futrzaste zwierzątko niż trawę jaką znał z palnety Ziemia.

Zerguś rozejrzał się. Był na planecie QWQW już 30 ziemskich dni i z każdym dniem podobało mu się tu coraz bardziej. Przyciąganie było tu słabsze niż na Ziemi, więc mógł tu skakać wysoko jak fioletowa piłeczka. Prawie jakby latał! Powierzchnia QWQW była pokryta w większości piaskiem, który w smaku i zapachu przypominał jego ukochany, pyszniutki serek. Pomarańczowe skały były co prawda niejadalne ( sprawdził i nieco wyszczerbił sobie na nich ząbek), ale za to olbrzymie powierzchnie pokryte piaskowym serkiem poprzecinane były nibyrzekami, w których zmaiast wody płynęło coś na kształt roztopionego sera. Tyle, że nibyrzeka nie płynęła do żadnego morza czy oceanu, tylko po prostu w pewnym momencie zakręcała do góry i robiąc pętlę w powietrzu wpadała, jak dziwny wodospad lub raczej fontanna ponownie do koryta niby rzeki.  Raj dla Zergusia - smakosza, nie musiał nawet nic gryźć! Dodatkową atrakcją na planecie QWQW są ogromne, zielone rośliny, które wyglądają jak stojące na baczność liny z  różowymi poziomymi pnączami łączącymi jemiędzy sobą. To wszystko razem wygląda jak zielono-różowe drabiny bez niektórych szczebli. Zerguś mógł po tych pnączach skakać jak po dziwnych trampolinach. To była fantastyczna zabawa. Prawie jakby naprawdę fruwał!

Planeta QWQW była bardzo spokojna. Nie mieszkał na niej nikt, można było zjeśc pyszności, pobawić się świetnie, a na koniec dłuuuugo spać. Bo noc tu trwała przecież aż 56 ziemskich godzin.

Zerguś był gotowy zostać tu na zawsze. Ale pewnego dnia wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego. Zerguś właśnie radośnie skakał po różowych pnączach, gdy nagle źle wycelował, nie odbił się od liany, tylko że zamiast lecieć w górę, zaczął spadać. Przerażony spostrzegł, że zaraz wpadnie do nibyrzeki! Zaraz utonie! I nie ma nawet po co wzywać pomocy, bo nikogo tu nie ma. Krzyknął z rozpaczy i wpadł do serkowej nibyrzeki. I czekał aż zacznie tonąć. I czekał. I czekał. Serkowa nibyrzeka była jednak chyba za gęsta i za słona i Zerguś nie tonął. Pomachał zatem ogonkiem i skrzydełkami i tak dotarł na brzeg. Usiadł na miękkiej futrzastej trawie i ponieważ nie było tu wody by zmyć z siebie serkowy płyn - wylizywał się dokładnie. I myślał. Długo, długo myślał. Tak długo jak długo się wylizywał. Gdy wreszcze skończył jego brzuszek był pełny, tak że nie był byby w stanie wypić nawet kropelki. Zerguś po tych swoich rozmyślaniach był niepewny tego co ma teraz zrobić, a dokładniej: gdzie ma mieszkać. Myślał, że na planecie QWQW znalazł idealne miejsce, swój dom. Mógł tu bawić się, jeść i spać do woli. Nigdy nie padał tu deszcz, nie było za zimno czy za gorąco. Spał na miękkiej, futrzastej trawie i był szczęśliwy. Do czasu, gdy mało nie utonął. Nie miał kogo wezwać na pomoc i co najgorsze: nie miał nawet komu opowiedzieć tej swojej przygody! 

Zerguś zaczął znowu myśleć. I myśleć. I myśleć. Czy nie warto jednak zastanowić się nad inną planetą? Tu był sam. Mógł co prawda zaprosić kolegów i zamieszkaliby tu wspólnie, ale byłoby tu zbyt tłoczno i głośno. Zostać tutaj samemu czy szukać innej planety? Zerguś długo nie widział innej możliwości i nie mógł podjąć decyzji.

Tak zmęczył się tym myśleniem, że zasnął. A sen przyniósł mu odpowiedź. Zerguś już wiedział co musi zrobić. Musi przede wszystkim znaleźć prawdziwych przyjaciół, a potem planetę - dom odpowiedni dla nich wszytskich!

A na planetę QWQW zawsze może przylatywać na wakacje :)