Error
  • The template for this display is not available. Please contact a Site administrator.

Po co dorosłemu matka?

Ktoś się żali na relacje z rodzicami, z matką. W odpowiedzi często można usłyszeć: "Dorośnij", "Odetnij pępowinę", "Jesteś już dorosłym człowiekiem, nie przejmuj się matką/ojcem", "Przecież jesteś dorosły". I o ile tego typu uwagi odnośnie innych relacji są niejednokrotnie bardzo celne, o tyle układ dziecko - jest zdecydowanie bardziej złożony. 

Niedawno słyszałam wypowiedź starszej pani (84 lata), która była zupełnie niezależna od rodziców od 18 roku życia. W tym wieku wzięła ślub, założyła swoją rodzinę, pracowała i zamieszkała w innym mieście. Pomimo to, że tzw pępowina została przerwana na każdym polu i stanowczo mogła twierdzić, że od tej pory była osobą dorosłą, niezależną, która odnosiła sukcesy w pracy i w życiu prywatnym  - mając 84 lata skarżyła się na nieżyjącą już matkę.

Jej matka nie wtrącała się do jej życia, nie wymagała pomocy, nie psuła relacji w rodzinie, interesowała się umiarkowanie wnukami. Skąd zatem żal 84-letniej kobiety? Otóż stwierdziała ona, że matka jej nie wspierała, nie była z nią emocjonalnie. Poczuła się odrzucona. Miała swoje problemy, dzieliła się nimi z matką, która nawet czasem jej coś poradziła, ale w ich relacjach ze strony matki nie było ciepła, wsparcia i akceptacji. Bezwarunkowej akceptacji. Nie jej działań, decyzji, tylko osoby-dziecka-człowieka.

W różnicach w sposobie reagowania na dziecko, w metodach wychowawczych - widać jak inaczej odbierany jest  ojciec a jak matka. Ojciec jest zazwyczaj postrzegany jako bardziej wymagający, na którego miłość w pewnym stopniu trzeba sobie zasłużyć. Matka - ma być osobą kochającą bezwarunkowo, akceptującą dziecko całkowicie. Często ten wzór się przewija w relacjach dziecko/dzieci - rodzice. Pochwała taty znaczy więcej niż mamy (bo mama chętniej/częściej chwali, jest mniej wymagająca), zaś mama jest tą, która zawsze pocieszy, do której biegnie się by się wyżalić (bo mama zrozumie i jest niejako z definicji po stronie dziecka). 

Oczywiście nie jest to zasadą, a raczej powtarzalną regułą w temacie: matka i ojciec kochają inaczej.

Niemniej takie oczekiwania dzieci odnośnie matki, bądź poczucie, że tak właśnie powinno być skutkują rozczarowaniem jeżeli relacje te wyglądają inaczej. 

Problem w tym, że o ile o  dziecku, które nie jest wspierane, akceptowane, otoczone zainteresowaniem i ciepłem - można powiedzieć, iż jest zaniedbywane emocjonalnie - o tyle o dorosłym dziecku, ciężko już to powiedzieć, ponieważ osoba, która żali się z tego powodu dostaje zwotne komentarze o treści: "Jesteś dorosły/Masz swoją rodzinę/Nie potrzebujesz niańczenia przez matkę/Odetnij w końcu pępowinę". Rzecz w tym, że chodzi tu o coś zupełnie innego niż problem z emocjonalnym oderwaniem się od matki. To potrzeba całkowitej i bezwarunkowej akceptacji. Mówi się o tym w kontekście małych i starszych dzieci, i w tym kontekście jest to zazwyczaj zrozumiałe.

Dlaczego zatem potrzebujemy nawet w dorosłym wieku poczucia bezwarunkowej akcptacji i nie wystarcza ona ze strony małżonka czy dzieci? Ktoś  powiedział: "Bo człowiek nie jest robotem". I to najprostsza odpowiedź. Wzrastamy w rodzinie, jesteśmy zaplątani w szereg relacji, łączą nas różne uczucia i potrzeby. Wchodząc w dorosłość, nie przestajemy "potrzebować", a dzieci powinny dostawać od rodziców więcej, nie mniej. Więcej przestrzeni, niezależności, zaufania, dumy, zrozumienia i akceptacji, i wsparcia. To kolejny bardzo ważny etap w życiu człowieka, dziecka i odcięcie emocjonalne ze strony rodziców, a zwłaszcza matki i podejście: "Rób co chcesz jesteś dorosła/dorosły", zabieranie/ograniczanie często już i tak niewielkiej akceptacji i ciepła: "Bo ty już nie potrzebujesz matki, jesteś dorosły" - powoduje wiele negatywnych następstw.

Jakich? Oczywiście pogarszają się relacje, bo dorosłe dziecko mniej lub bardziej świadomie czuje się porzucone, odsunięte, niejako ukarane za wejście w dorosłość. Pojawiają się: rozczarowanie, rozgoryczenie i brak oparcia, brak poczucia bezpieczeństwa. Emocjonalnego poczucia bezpieczeństwa: jest ktoś jest kto odkąd żyję kocha mnie, akceptuje, wspiera, i to nawet gdy popełniam błędy. To niesamowity kapitał dawany dziecku, który w przyszłości zaprocentuje np. właściwym poczuciem własnej wartości, łatwiejszym wchodzeniem w prawidłowe relacje społeczne i wychodzeniem z patologicznych układów (większa szansa na tzw "dobry związek") oraz oczywiście odpowiednią relacją ze swoimi już dziećmi.

 

Rodzicem nie przestaje się przecież być kiedy dziecko jest dorosłe, wtedy zmienia się tylko relacja na bardziej partnerską. Ale potrzeba miłości, akceptacji, poczucia bezpieczeństwa nie mija. Mimo założenia rodziny, znalezienia dodatkowego źródła zaspokojenia tych potrzeb - to jest to dodatkowe źródło. Nie pojawia się zamiast lecz oprócz.  Dziecko jest dzieckiem swojej matki i ojca zawsze, nawet jeśli to dziecko ma 45, 70 czy 84 lata. Warto, żeby pamiętał o tym każdy rodzic.