Error
  • The template for this display is not available. Please contact a Site administrator.

Szczeniak

Oszalałam! Zgodziłam się, a nawet sama zaproponowałam (durna!durna!durna!) by zaadoptować psiaka ze schroniska.

Bo patrzyły tak tymi oczkami.  I takie miny miały smutne. No i wymiękłam. 

Ewidentnie za mało roboty mam! Po nocach nie śpię pewnie z tego braku roboty. Chodzę po domu, przypadkowo sprzątając, utulając płaczące dzieci itp. z braku roboty ;) Cóż chciałam, mam. A zaczęło się niewinnie.

Poszliśmy do schroniska dokocić się. Jestem kociarą i uważam, że koty to stworzenia doskonałe. Nie czułam nigdy potrzeby by być opiekunem psa. Kota - to co innego. Dowolna ilość tych słodkich i charakternych stworzeń - jest mile widziana w moim domu. Po odejściu naszej wiekowej koteczki postanowiliśmy jakiegoś malucha zaadoptować. Plan przebiegał bez żadnych zakłóceń: zakochanie (na szczęście ze wszystkich stron w tym z  kociej strony również oczywiście) - przyszło natychmiastowo, decyzja podjęta od ręki, kocinka głaskana, noszona, tulona udała się ze szczęśliwą rodziną by załatwić papierkowe sprawy i to byłby szczęśliwy happy end, ale. Ale zobaczyłam te maluchy. Szczeniaki takie typowe: krótkie łapcie, duże uszy i słodkie pyszczki. Ruszyło mnie.  Porzuciłam rodzinę wraz z maluchem kocim by ukończyli papierkologię i poszłam zobaczyć starsze psy (by wymazać z pamięci te małe smutne oczka i uzmysłowić sobie naocznie na co mogą te maluchy wyrosnąć). I to był błąd. Zobaczyłam oprócz zdenerwowanych, zagubionych, samotnych psiaków te, które zrezygnowały. Siedziały ze smutnymi oczami i niektóre nawet nie podnosiły łba na widok cżłowieka. Ot i kolejny ktoś. Nie przyjaciel, nie przyszły domownik, tylko przechodzień, oglądacz...

Trzepnęło mną zdrowo, gdy pomyślałam, że te małe psinki mogą też mieć takie oczy niedługo. Przez chwilę walczyłam ze sobą, bo chciałam jednego z tych dorosłych psiaków zaadoptować, ale przyszło opamiętanie, a raczej resztki: to dorosły pies z niepełną historią, nie wiadomo jak reaguje na dzieci i małe kociaki. Zawróciłam pod klatę ze szczeniakami. No i w efekcie wylądowaliśmy w domu ze szczeniakiem i kociakiem.

Męska część rodziny była zachwycona. Ja zachwycona i przerażona. Wiedziałam, że ze względów logistycznych to w 90% ja będę ogarniała spacery, sprzątanie, karmienie, weterynarza, leki itd. 

Ale trzymałam fason. I się zaczęło.

Zwierzaki po obwąchaniu się, powydawaniu odgłosów, oraz dwóch dniach podchodów zawiązały sztamę. I super. 

Ja wstaję godzinę wcześniej by ogarnąć zwierzyniec i nieustannie dziwię się krótkiemu układowi moczowemu psów: po przejściu 40 cm od miski z wodą - sika...

A kot? Cóż kot- stworzenie doskonałe: zobaczył kuwetę i korzysta bez wpadek i wyjaśnień. Co do  wpadek psa - cóż: podkłady, ręczniki papierowe, płyn dezynfekujący idą w ilościach hurtowych - dzielnie wspieram firmy produkujące te rzeczy i odliczam czas, aż psiak będzie potrafił utrzymać zawartość pęcherza dłużej niż 7 sek.

Szczeniak jak szczeniak. Słodki, kochany, lizaśny, skaczący, uczący się wszystkiego i całkiem inteligentny. Poza sferą wydalniczą: tu ma widoczne braki. Ja wiem, że to minie, nauczy się, ale kurcze budzę się i pierwsze co robię to sprawdzam czy wstając z łóżka staję na moktym czy suchym kawałku podłogi. Albo szaleniec mały na spacerze z prędkością zawrotną wciąga jakiś kawałek chleba wyrzucony przez ludzi (najczęściej dla gołębi). Pilnuję, uczę, już nie bierze jeśli powiem: nie ruszaj. Ale jeszcze nie pyta czy to co znalazł może zjeść.  I zjada jeśli przeoczę. A potem problemy z żołądkiem, sprzątanie itd.

To ta ciemna strona życia ze szczeniakiem. Spacery są ok, jest czas na mądre pogadanie z psem i poukładanie paru spraw w głowie.

Ukochana Teściowa jest w swoim żywiole: najpierw mówiła, że przydałby nam się pies, to takie dobre dla dzieci. Na uwagi, że nie mam czasu na sen, a co dopiero obrabianie psa, prychała że jestem wygodna i dzieciom szkodzę.

Wzięliśmy psa. Teściowa Ukochana: po co wam ten pies, czasu nie macie na nic, a tu jeszcze pies, (i do mnie): dzieciom szkodzisz!

Kurtyna.

Obsikana...