Error
  • The template for this display is not available. Please contact a Site administrator.

Objawy...

Kolejny gorzki dzień. A wcześniej festiwal szczęścia. Powodem są objawy, pierwsze objawy ciąży. Jeśli bowiem planuje się potomka, po aktywnych działaniach mających na celu m.in. sprowadzenie go na ten świat, zaczyna się lekko lub mocno świrować. Oczywiscie, są te rozsądne kobiety, które czekają na właściwą chwilę by zrobić test, nie doszukują się u siebie objawów itp. Ale będę szczera - nie należę do tych szczęściar. Urządzam sobie swoje małe piekiełko i przez te wszystkie dni, które poprzedzają kolejny początek cyklu -  rzetelnie świruję. Kilka razy mianowicie miałam już bóle implementacyjne i poszerzanie się macicy. Kilka razy miałam mdłości, znaczne osłabienia i niepokojącą senność. Było mi również zimno, miewałam zachcianki i nadmierną aktywność pęcherza. Do tego rozdrażnienie, płaczliwość (nietypowa dla mnie), oraz gorąco i wstręt do kawy.  Wymieniłam chyba wszystkie.

Tak to jest jak poczyta się fora internetowe, a potem grzebie w swoich wrażeniach. Kilka razy, gdy te radosne objawy łączyły sie ze sobą, dochodziło do kumulacji moich oczekiwań. Kończylo się przeprowadzaniem testu, badania krwi, itd.  I za każdym razem to samo. Nic.

No i co z tego, że objawy pasują ładnie układają się w historyjkę: jak to zaszłam w ciążę i jak się domysliłam na podstawie objawików. Co z tego skoro kolejne testy mówią nie, a w srodku coś piszcze: " spróbuj jeszcze jeden". Kolejna próba i jest to samo.

 

Przerwa?

A zegar tyka...