Error
  • The template for this display is not available. Please contact a Site administrator.

Świat dzieli się na tych, którzy dzwonią i tych, którzy odbierają...

"Świat dzieli się po prostu na tych, którzy dzwonią, pamiętają, podtrzymują przyjaźń i tych, którzy - odbierają" tak powiedziała mi moja przyjaciółka Emilka, kiedy pożaliłam jej się, na to, że niektórzy znajomi/przyjaciele/rodzina tylko oczekują telefonów, sami nie zadzwonią, nawet jeśli nie dzwonię z miesiąc. Coś w tym jest. Pamiętam taką dyskusję w pracy. Zaczęło się od tego, iż Natalia robiła wyrzuty Ance, że ta do niej nie oddzwania, nie dzwoni by pogadać, tylko jeśli już to tylko by Natalia jej coś załatwiła czy pomogła. Ta miła poranna wymiana zdań

w atmosferze lekkiej obrazy wzajemnej rozwinęła się raptem do dyskusji, w której brał udział cały dział. Okazało się, że każdy jest po jakiejś stronie: albo mu przykro, że tylko on zabiega o kontakty, albo tłumaczy się brakiem czasu, możliwości czy dziurawą pamięcią. Dyskusja rozgorzała jak rzadko. Ktoś atakował, ktoś bronił się, do wniosków nikt nie doszedł, za to jakieś urazy wzajemne się odnowiły, ktoś z kimś się posprzeczał, jednym słowem nieciekawie.

Bo temat niby lekki, niby błahy a wiele osób ma ten problem: dzwoni, troszczy się, pamięta o życzeniach z okazji, zadzwoni by zapytać czy potrzebne coś w chorobie, czy wszystko ok, albo po prostu pogadać. Nie oznacza to narzucania się, ot pamięć o kimś kogo się pewnie lubi. Lub niespecjalnie, ale uważa, że trzeba podtrzymać kontakt. Jeśli rozmówca/rozmówcy mają podobnie - super, relacje kwitną, a nawet jeśli pojawi się powód do kłótni - łatwo naprawić co zepsute. 

Gorzej jeśli trafi się na "biorcę". Tu wzajemności, zainteresowania a o pomocy już nawet nie ma co wspominać - można zapomnieć. Biorcó jest cała masa. Zawsze mają dobre wytłumaczenie: a to praca, a to dzieci, a to choroba. Wszystko to można zrozumieć, tylko że "dzwoniący" też ma: pracę, dzieci, choroby - a mimo to potrafi znaleźć czas by zatroszczyć się o kogoś, albo chociaż o wspólne relacje.

Ale ta nierówność według  mnie nie jest najgorsza. W takiej sytuacji ochładza się relacje poprzez działanie analogiczne do biorcy, jesli zależy na kontaktach: robi się wyrzuty mające na celu zmianę postępowania "biorcy", bądź po prostu akceptuje się sytuację.

Gorsza jest dla mnie w relacjach (nie tylko telefonicznych) - hipokryzja: ktoś dzwoni, wysyła smsy, pyta o zdrowie - ale nic z tym się nie wiąże. Pytanie o zdrowie są puste i grzecznościowe, podobnie jak pytanie"co u ciebie słychać". Rozmówca taki nie jest naprawdę zainteresowany odpowiedzią (ewentualnie traktuje ją jako newsa, którego może sprzedać dalej, poszerzyć o swój komentarz i stworzyć tym samym plotkę), a tym bardziej tą drugą osobą, ważne jest dla niego powierzchowne podtrzymanie kontaktu, ewentualnie rozrywka, której pożywką są uzyskane wiadomości. Z prawdziwą troską, zainteresowaniem i chęcią utrzymania kontaktu nie ma to nic wspólnego.

Mam taką dalekiego kuzyna. Wysyła dzwoni lub wysyła smsa w stylu: Co u Ciebie słychać? Jestem gadułą, więc piszę, że np. jesteśmy w restauracji na urodzinowym obiedzie lub na spacerze z naszym absorbującym szczeniakiem. Zapytuję co u niego - odpowiedź: wszystko ok. Jeśli dopytuję np. jak dzieci, czy treningi córki wznowione - odpowiada: tak, ok, nie. Ale potem słyszę od jakiejś ciotki, że nic nie robię tylko chodzę na spacery i że nie radzę sobie ze szczeniakiem, albo że jestem rozrzutna i z byle okazji włóczę się po restauracjach po całych dniach. Nie żebym przejmowała się tego typu plotkami, ale odbiera to ochotę na jakikolwiek kontakt. Zresztą nie chodzi tylko o plotki, ale o taki brak symetrii w wymianie zdań. Ja mówię o czymś, pytam o coś, a w odpowiedzi słyszę: tak, nie, może, ok, nie wiem. Człowiek czuje się głupio, zwłaszcza, że wie, iż kuzyn lubi pogadać, tylko te rozmowy z nim mają chyba dla niego charakter przymusu rodzinnego  i dlatego tak wyglądają. Dlaczego zamiast zrewanżować się odpowiedzią w takim samym stylu, odpowiadałam pełnymi zdaniami?  Bo rozmowa wyglądała tak:

On (on dzwoni): Cześć,

Ja: Cześć.

cisza

On: Co u Was słychać?

Ja: W porządku. Dużo pracy o tej porze roku. Dzieci czekają na wakacje. A u Was?

On: Ok

cisza

Ja: Poprawiła się sytuacja u Magdy (jego żona) w pracy?

On: Tak.

cisza

Ja: Ta jej kierowniczka wyluzowała czy nadal jest ostro?

On: Nie wiem

Ja: A jak u Ciebie w pracy? Jakieś nowe, ciekawe projekty masz?

On: Coś jest.

Cisza...

itd.

Męczące i wkurzające, zwłaszcza jak wie się, że taka osoba potrafi normalnie rozmawiać przez telefon z innymi. A jak ze mną nie chce, tylko zbywa pytania byle czym, mną się niespecjalnie interesuje - to w związku z tym, chętnie przechodzę na kontakt smsowy, który obecnie wygląda tak:

"-Co u ciebie? - Ok. A u ciebie? - Ok"

Cóż kontakt podtrzymany :-)

 

Czytaj więcej w "Życie codzienne i... teściowa"